Trochę ją czytając (nie przeczytałem jej od deski do deski, gdyż po prostu szkoda było mi na nią czasu) doznałem wrażenia, jakby autor nie do końca był w temacie, zaś samą książkę napisał chcąc na szybko zarobić lub jakby ktoś zlecił mu jej napisanie, a on sam był całkowitym laikiem w sprawach związanych ze Starożytnym Egiptem.
Rysunki w książce są bardzo marne. Czasami można wręcz odnieść wrażenie, że malowało je dziecko, albo ktoś komu się bardzo nie chciało tego robić lub rysował długopisem na kolanie. Przykładem mogą być zamieszczone fotografie, na których widać Sachmet, która Sachmet w ogóle nie przypomina (jak już to barana, a nie lwa) czy rysunek do opisu berła Ptaha, gdzie samo berło jest narysowane niedokładnie i niepoprawnie. W tym miejscu ktoś może mi zarzucić, iż czepiam się szczegółów, ale uważam, że po pierwsze o ile można byłoby zrozumieć jeden błąd tego typu, to nie całą książkę. Po drugie, publikacja która ma nieść za sobą jakieś treści edukacyjne czy naukowe w żadnym wypadku nie powinna tak wyglądać.
Sachmet książkowa vs prawdziwa.
Ale i tak gwoździem programu jest opis królowej Hatszepsut, który mówi nam, iż jest ona symbolem obojnactwa oraz Kleopatra, która wygląda jak siostra Kopciuszka z filmu animowanego Shrek. A ta pięknem nie grzeszy.
Kliknij aby powiększyć.
Szczerze powiedziawszy sam nie wiem, co z nią zrobić. Z jednej strony nie chcę tego trzymać, a z drugiej nie chcę również nikomu tego (sprze)dawać, bo uczyniłbym takiej osobie tylko szkodę, tym bardziej, jeżeli jest zainteresowana Starożytnym Egiptem. A książki nie zniszczę, gdyż uważam, iż to barbarzyństwo.
Jeżeli ktoś jest zainteresowany tą tematyką to polecam Słownik cywilizacji egipskiej, którego autorem jest Guy Racher, bądź Mity i symbole Starożytnego Egiptu autorstwa Andrzeja Niwińskiego, zamiast opisywanego powyżej gniotu. W przyszłości napiszę również o wspominanych pozycjach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz